Analiza: "Ostatni Dzień Stworzenia" Wolfganga Jeschke. Inspiracja?
Chyba każdy zna fantastyczne historie o podróżach w czasie, jednak dziś mówimy o najlepszych naukowcach oraz świetnych żołnierzach. Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych wraz z NASA rozpoczyna projekt badawczy skupiony na podróżach w czasie. Projekt, który pozwoli USA nie tylko wyprzedzić Rosję w wyścigu o podbój czasoprzestrzeni, ale także arabskich szejków, stając się potentatem energetycznym. Snując m.in. plany wysadzenia na Alasce jednostek specjalnych, których zadaniem byłoby przedostanie się na Kamczatkę w celu zabezpieczenia dla USA dużej części obfitującej w bogactwa naturalne Syberii, postanawiają zrekrutować najlepszych fachowców na wyprawę w jedną stronę. Podróż kilka milionów lat wstecz. Wszystkich ich jednak łączyła jedna cecha, byli stanu wolnego i nie mieli rodzin, mogli więc swobodnie podejmować najistotniejsze nawet decyzje.
Ochotnicy trafiają do przeszłości, jednak na miejscu dowiadują się, że nie wszystko poszło zgodnie z ich planem. Są tu już inni – łącznie z lepiej uzbrojonymi jednostkami najemników – a zakładany wcześniej margines czasowy 5 do 6 lat, okazał się niedoszacowany. Szkoląc rozmowę z tubylczymi plemionami – małpoludów – zyskują nowych towarzyszy broni, do tej prehistorycznej wojny. Dzięki nim mają możliwość śledzenia materializacji oraz zgarniania swoich, nim ci wpadną w radiową zasadzkę wrogich sił. Po pewnym czasie dowiadują się jednak, że przyszłość, z której przybywają ich wrogowie, to nie ta sama, do której sami chcieliby wracać. Czy to możliwe, że przyszłość tak się zmieniła? Po tym wszystkim wracają myśli o straconych towarzyszach broni, znajomych i rodzi się tęsknota do ukochanej – tej, która została tam, w przyszłości…
Wbrew pozorom przytoczona tutaj historia nie pochodzi ze znanej nam gry Original War, lecz stanowi zarys popularnej swego czasu książki Wolfganga Jeschke - "Ostatni dzień stworzenia". Jak już dawno mogliście czytać w moich materiałach na temat wydania gry, ta w pewnym stopniu inspirowana była powieścią niemieckiego autora, a przynajmniej bardzo dobrze była im znana. Świadczyć mogą o tym nie tylko powyższe szkice fabularne, bezpośrednie cytaty z książki, ale także wcześniejsze niezrealizowane projekty Altar Interactive. Sami twórcy także wspominają o tym w swoich – głównie czeskich – wywiadach. Ostatnią osobą, która o tym wspominała był Tomáš "Tomáš" Kučerovský (prowadzący artysta Original War), w wywiadzie dla VisionGame z 2023 roku, którego fragment w wolnym tłumaczeniu pozwalam sobie przytoczyć poniżej:
"OW była strategią. O ile wiem, była lekko inspirowana książką… ale teraz nie pamiętam, jak się nazywała. Wolfganga Jeschke, jeśli tak nazywa się autor, ale tytułu nie znam. Chodziło o podróże w przeszłość, wydobycie surowców itd. OW zaczęło powstawać jako praca zespołowa. Po raz pierwszy miałem wrażenie, że byliśmy podzieleni na grafików oraz programistów, że nagle stworzyły się grupki. Ja pełniłem rolę głównego concept artysty i głównego grafika, co było zabawne."
Dziś postaram się przeprowadzić głębszą analizę tekstu oraz wskazać podobieństwa, jakie występują między tytułami. Zainteresowani? Mam nadzieję, że tak, dlatego bez zbędnego przedłużania, zapraszam do lektury!
Wstęp
Osoby, które nie czytały "Ostatniego Dnia Stworzenia", na samym początku mogły pomyśleć, że fabuła, którą tu przytoczyłem opisuje akcję z gry Original War. Nic jednak bardziej mylnego, gdyż poza pierwszym zdaniem, wszystkie kolejne były dosłownie sklejonymi cytatami z samej powieści. Trudno więc nie odnieść wrażenia, po przeczytaniu powyższej książki, przynajmniej lekkiej inspiracji tematem. Jeszcze bardziej umocować się w tym przekonaniu możemy śledząc inne – niewydane – projekty firmy Altar Interactive, które de facto były preludium do Original War – ale o tym nieco później. Poniżej postaram się przeprowadzić krótką analizę treści obu dzieł i kto wie, może w ten sposób zachęcę kogoś do któregoś z nich.
Amerykańska, Rosyjska i Arabska migracja w czasie, w celach ekonomicznych
Jak wskazałem wyżej, fabuła obu pozycji toczy się wokół podróży w czasie, których "pierwotnym" inicjatorem stają się Stany Zjednoczone. Z chęci dominacji energetycznej nad światem, gdy tylko nadarza się taka okazja, postanawiają przetransportować surowce na podległe sobie tereny. Z tego powodu wysyłają swoje jednostki do czasów, gdy transportu takiego można było dokonać jeszcze drogą lądową. W przypadku książki anegdotycznie wspominając o transporcie zasobów z Syberii na Alaskę, ostatecznie decydując się jednak na transport przez pomost lądowy łączący półwysep Pirenejski z Afryką. Dla gry natomiast jest to – w wypadku amerykańskiej linii czasowej (jako pierwotnej) - przetransportowanie minerałów energetycznych z Syberii na Alaskę. W obu przypadkach jest to podróż w jedną stronę, do przeszłości oddalonej o kilka milionów lat, a prekursorem wypraw jest USA, natomiast Arabowie oraz ZSRR pojawiają się w reakcji na ich działania. Poniżej kilka cytatów porównawczych dla obu uniwersów.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"- (…) Ale przy pana zamierzeniach, admirale Francis, już pierwszy ruch może okazać się brzemienny w skutki. (…) - Widzi pan, sir, to jest tak: załóżmy, że w XVI wieku wysadzi pan na Alasce jednostkę specjalną, której zadaniem będzie przedostanie się na Kamczatkę i zabezpieczenie dla USA dużej części obfitującej w bogactwa naturalne Syberii, zanim jeszcze dotrą tam wysłannicy cara, aby zagarnąć te ziemie dla Rosji. - Wtedy dzieje świata potoczyłyby się w sposób całkowicie odmienny. A jak wyglądałaby dziś nasza pozycja strategiczna wobec Rosjan? - zawołał admirał triumfująco. - To jest właśnie to, profesorze! Właśnie to!" "Czy pan powiedział: "ludzi"? - Fleissiger spojrzał na niego osłupiały. - Wie pan przecież doskonale, że dla nich nie byłoby już możliwości powrotu! Wypróbowujemy teraz pewną teorię, której konsekwencje trudno jeszcze przewidzieć, a pan chce zaryzykować życiem ludzkim? Chyba się jednak przesłyszałem!" "- Niemal dokładnie 5,3 milionów lat temu rozpadł się, prawdopodobnie wskutek trzęsienia ziemi, pomost lądowy łączący półwysep Pirenejski z Afryką. Wody Atlantyku runęły, wypełniając kotlinę. - No i co? - zawołał ktoś. Niektórzy parsknęli śmiechem. Walton spojrzał na pytającego i w jego spojrzeniu odmalowała się pobłażliwość wobec tak oczywistego bezmiaru tępoty. - To, że możemy przenieść was na ten teren, zanim znajdzie się pod wodą - wyjaśnił zwięźle. - Jesteśmy w posiadaniu przyrządu, dzięki któremu możemy tego dokonać: chronotronu. (…) - Zamierzamy sprzątnąć szejkom sprzed nosa całą naftę, zanim zajmą się nią. (…) - A szejkowie arabscy nie będą mieli nic przeciwko temu? - padło pytanie z sali. - Nic nie wskazuje na to - odparł Walton - aby ktokolwiek wiedział coś na temat naszego projektu, zarówno jeżeli chodzi o założenia naukowe, jak również techniczną stronę jego realizacji. Porucznik mijał się tu z prawdą. Istniały podejrzenia, że Rosjanie zajmują się podobnym projektem. Od połowy lat siedemdziesiątych w rejonie wschodniej części Morza Śródziemnego krążył radziecki lotniskowiec "Kijów", z czasem przybyły jeszcze cztery kolejne jednostki tego typu, których zadanie stanowiło dla zachodnich ekspertów wojskowych nie lada zagadkę. - Mimo to - kontynuował Walton - nie będziemy ryzykować i przygotujemy się na najgorsze. Do wspomnianych środków bezpieczeństwa będzie też należała ochrona przed potencjalnym wrogiem." | "Ziemia wyglądała wtedy nieco inaczej, podróż z Alaski na Syberię można było odbyć drogą lądową. To właśnie jest naszym zadaniem. Mamy przenieść pokłady Syberytu na przyszłe terytorium USA. Miną całe lata, ale gdy dzieło zostanie ukończone, Stany Zjednoczone dysponować będą niewyobrażalną potęgą." |
Wielospecjalistyczne grupy ekspedycyjne
W obu przypadkach przenoszone do przeszłości osoby, z przyczyn praktycznych wysyłane są w wielospecjalistycznych grupach, gdyż oba urządzenia przenoszą nas z dokładnością "do kilku lat". By więc zapobiec przybyciu w danym okresie tylko jednej grupy specjalistów – np. sanitariuszy, którzy nie byliby w stanie przygotować terenu dla innych, oddziały zostają przegrupowane. Po wylądowaniu należy zbudować bazę i oczyścić drogę dla późniejszych transportów.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"Chciałbym jeszcze wspomnieć o jednej sprawie. Będziemy wprawdzie omawiać to jeszcze dokładnie z każdą z grup operacyjnych, ale już teraz powinniśmy wziąć ten problem pod uwagę. Chronotrony, które przeniosą was w przeszłość, wykazują pewien rozrzut czasowy. Staramy się wprawdzie zredukować go do minimum, ale nie można zlikwidować go całkowicie. Jeżeli chodzi o nasz obszar, to rozrzut ten wynosi mniej więcej sześć do ośmiu lat. Oznacza to, że dwie przesyłki, wystane w tej samej sekundzie, na taki sam dystans, mogą osiągnąć cel z różnicą w czasie od sześciu do ośmiu lat. To z kolei oznacza problemy logistyczne, które jednak nie są nie do rozwiązania. Z tego względu będziemy tworzyć grupy mieszane. Nie wyślemy na przykład ekspedycji składającej się z samych techników, w każdej grupie będzie chociaż jeden uzbrojony człowiek o doświadczeniu wojskowym. Będą to grupy dwu- i czteroosobowe, w pełni zmotoryzowane i samowystarczalne, tak aby mogły wykonać swoja misję nawet wtedy, gdyby przez kilka lat były zdane wyłącznie na siebie. Może się bowiem zdarzyć, że dana grupa będzie pierwsza, a następne przybędą dopiero po dłuższym czasie." "Proszę nie wpadać w panikę, jeżeli nie nadejdzie pomoc, a sygnały radiowe pozostaną bez odpowiedzi. Zawsze należy myśleć o tym, że to wasza grupa mogła być pierwsza, proszę więc zająć się swoją misją i umożliwić lądowanie następnej grupie. Można zrobić to w szczytnym przekonaniu, że to wy jako pierwsi obejmujecie w posiadanie tę dziewiczą Ziemię, po której nie stąpał jeszcze żaden człowiek." | "EON jest niezbyt precyzyjny i przenosi w czasie z dokładnością do kilku lat. Transport EONem to podróż w jedną stronę. Właśnie dlatego to zadanie wykonają ludzie mojego pokroju: lojalni, odważni, samotni". "- Mieliśmy mnóstwo czasu. CZAPA przenosi nas tutaj z dokładnością do czterech - pięciu lat. Cholerny złom." "- Grupa dziewiąta, przygotować się. Donaldson, Williams, Macmillan, Sikorski, Philips, Grant, przejść do EONa." "- Utwórzcie grupy: czterech żołnierzy, dwóch techników i sanitariusz. - Formuj grupy! - Pamiętajcie swoje kryptonimy. Po wylądowaniu oczyśćcie teren dla następnych grup. Skontaktujcie się z marszałkiem Jaszinem - kryptonim Orzeł - i czekajcie na dalsze rozkazy." |
Samotni śmiałkowie
Dobór klucza ochotników biorących udział w wyprawie także jest nieprzypadkowy oraz niezmienny: "wszyscy są stanu wolnego, mogą więc swobodnie podejmować najistotniejsze nawet decyzje". Zaznaczają to bohaterowie obu historii.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"Większość tu obecnych może wykazać się najróżnorodniejszymi zawodami technicznymi i naukowymi, jest zatrudniona w jednostkach technicznych Sił Powietrznych, Marynarki Wojennej i Armii. Jedna cecha jest wspólna: wszyscy są stanu wolnego, ewentualnie rozwiedzeni i nie mają rodzin, mogą więc swobodnie podejmować najistotniejsze nawet decyzje." | "EON jest niezbyt precyzyjny i przenosi w czasie z dokładnością do kilku lat. Transport EONem to podróż w jedną stronę. Właśnie dlatego to zadanie wykonają ludzie mojego pokroju: lojalni, odważni, samotni." |
Radiowa zasadzka
Myślę, że bardziej niż zakończenie (zarówno gry, jak i książki), większości z Was wyryły się w pamięci pierwsze sekundy przebyte w przeszłości. Gdy jako ochotnik docieramy na miejsce, pierwszą rzeczą, jaka nas spotka, będzie szum radia oraz ostre przywitanie ze strony wyższego rangą oficera, nawołującego do krycia się, a następnie wyłączenia radia - by nie trafić w ręce wroga, który dzięki śledzeniu odgłosów materializacji zna już nasze położenie. Zarówno w książce, jak i w grze chwilę później usłyszeć możemy drugi głos, chcący wprowadzić nas w pułapkę, by "zlikwidować wszystkich, zanim jeszcze się zorientują, z kim mają do czynienia". Bohaterowie zostają rzuceni w paszczę lwa, a uratować może ich wyłącznie rozsądna podróż na północny wschód. Powyższe przywitalne na pewno zostanie w naszych głowach na długo.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"Raptem w odbiorniku coś trzasnęło, po czym jakiś głos zawołał: - Wyłączyć nadajnik! Jeżeli chcecie wylądować bezpiecznie, to na miłość boską zamknijcie gęby! Bądźcie na odbiorze! Jerome momentalnie wyłączył nadajnik. Widać było, że jest nieco zbity z tropu. - Obowiązują tu wspaniałe formy towarzyskie, nie ma co! Ale co to miało oznaczać: "Jeżeli chcecie wylądować bezpiecznie…"? - Wygląda na to, że nie wszystko przebiega tak gładko, jak to sobie wyobrażali ci z Marynarki. Przeczuwałem to. (…) Steve nadstawił ucha. W ciemności zatrzeszczały gałęzie, w oddali rozległ się warkot silnika jakiegoś ciężkiego pojazdu. Odgłos oddalił się i wkrótce umilkł. (…) Raptem nadajnik ożył. - Witajcie w piekle - odezwał się jakiś głos z nienaganną angielszczyzną. - Lądowanie odbyło się bez kłopotów? - Nie odpowiadajcie! - krzyknął inny głos, bardziej odległy. - Nie dajcie się nabrać! Oni chcą tylko ustalić waszą pozycję, aby dać, wam bobu! Palec wskazujący Jerome’a spoczywający już na przełączniku, zwiotczał i opadł. (…) - Nie dajcie się sprowokować do odpowiedzi! - zawołał gorączkowo inny głos. - Zlokalizują was w mgnieniu oka. (…) Rozgłośnia propagandowa milczała. Głos bardziej oddalony udzielał wskazówek: - Wyładujcie wszystko przed świtem i ruszajcie w drogę, kiedy tylko zrobi się widniej. Nie włączać reflektorów. Jedźcie na północ, potem na północny wschód tak szybko, jak tylko będziecie mogli. Wykorzystujcie każdą osłonę." | "- To ostatnie ostrzeżenie. Jeśli ci życie miłe, padnij na ziemię i uciekaj. Stojąc w miejscu nie masz szans. - Cholera! Co to ma być? (…) - (szum) Uwaga! W okolicy jest was trzech. Utwórzcie grupę i udajcie się na północy wschód. Powtarzam: północny wschód. Spróbujemy was wyciągnąć. - Co się tu dzieje? Kto nas atakuje? - Trzymajcie się zarośli i starajcie się unikać dróg. - Pytałem, co się tu do diabła dzieje?! Kto mówi?! - Jestem pułkownik Powell. Jeśli nie dotrzecie do Alphy, macie przesrane, więc przestańcie tyle gadać żołnierzu i zacznijcie słuchać. Wróg może namierzyć wasze radio. Nie korzystajcie z tej częstotliwości. - Skierujcie się teraz na północ. Wysyłamy ekipę ratunkową. - (szum) Nie słuchaj ich. To pułapka. Idź dalej na północny wschód. Powtarzam: północny wschód! (…) - Jak się nazywacie, żołnierzu? - Cyrus Parker, sir. Wpadliśmy jak jasna cholera, co, sir? Północny wschód, dobre sobie. A co ja mam, mapę?" |
Praprzodkowie do broni
Będąc już na miejscu poznajemy kolejny z filarów powyższych historii - gdy naszymi towarzyszami broni stają się nasi praprzodkowie, małpoludy, broniący ramię w ramię naszej wspólnej przyszłości. W przypadku Original War język małpoludów rozpracowuje naukowiec, Tim Gladstone, natomiast w ramach "Ostatniego Dnia Stworzenia", rola łącznika szkolącego małpoludy przypada Salomonowi Singerowi - psychologowi oraz antropologowi. Ostatecznie w obu przypadkach szkoląc naszych przodków i dając im broń do ręki.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"Salomon Singer miał do spełnienia osobliwą misję wojskową i Steve nie mógł wprost w to uwierzyć: weteran walk w Wietnamie i wytrawny specjalista od spraw badania życia duchowego ludzi żyjących współcześnie, miał skontaktować się z małpoludami tamtego okresu, ze szczepu australopithecus africanus, przeprowadzić test na ich inteligencję i ocenić ich przydatność wojskową, aby ewentualnie można było uczynić z nich oddział bojowy." "Kierowca niewiarygodnie zwinnie wyskoczył z samochodu i na jego widok Steve i Jerome osłupieli: była to istota nie wyższa niż 1,5 metra, o nieproporcjonalnie długich rękach, sięgających wskutek jej pochylonej postawy aż do ziemi. Na głowie tkwił zbyt obszerny hełm, nogi okrywały krótkie, wyblakłe spodnie w kolorze khaki, odziedziczone zapewne po jakimś angielskim oficerze armii kolonialnej. Reszta ciała, obnażona, była obficie owłosiona, nawet twarz porastała gęsta sierść o barwie piasku. Kosmate nogi, wystające spod szortów, były cienkie, ale zadziwiająco muskularne; duże palce wieńczyły silne, groźnie wyglądające pazury. Zagadkowa istota zaciskała jedną dłoń w kułak, podpierając się nią o ziemię, w drugiej trzymała amerykański karabin. To małpa, pomyślał Steve w pierwszym momencie, musimy odebrać jej broń, zanim czegoś nie nabroi. Małpa uniosła głowę, z gardzieli wydobyło się ostrzegawcze warczenie, następnie zacisnęła groźnie wyglądające zęby, odcinające się nieskazitelną bielą od czerwonych dziąseł, co miało zapewne oznaczać uśmiech, gdyż dłoń uzbrojona w karabin uczyniła gest mogący znaczyć tylko jedno: chodźcie tu, nie zrobię wam nic złego. Steve i Jerome wyszli z ukrycia, opuszczając lufy pistoletów maszynowych. Stwór wysunął do przodu podbródek i z wysiłkiem wydął ciemne, grube wargi, jak gdyby miał trudności z wymową. - Goodluck - wykrztusił wreszcie gardłowym głosem i otarł sobie twarz silną, owłosioną ręką, zanim podał ją im niedbale na powitanie. Dłoń miał wąską, lecz mocną i chłodną w dotyku. Steve doznał wstrząsu wewnętrznego, kiedy palcami dotknął gęstej sierści pokrywającej grzbiet dłoni, ale jedno spojrzenie w oczy tamtego, ciemnobrązowe, baczne i równocześnie przebiegłe, uświadomiło go, że ma przed sobą istotę mądrą i myślącą, przypominającą małpę jedynie swym wyglądem. Była to istota nie będąca już zwierzęciem, a jej rozwój, w kierunku inteligentnej formy życia już się rozpoczął." | "Pierwszym Amerykaninem, który tu wylądował, nie był żołnierz i chyba to go właśnie uratowało. Zamiast próbować się przebić do któregoś z naszych oddziałów, Tim Gladstone – bo tak się nazywa – ukrywał się przez pewien czas w towarzystwie naszych praprzodków, Homo Pekinsis, zwanych pospolicie małpoludami. Dzień, w którym Tim wylądował na tym pustkowiu, oznacza początek nowej ery. Teram mamy rok drugi – data, którą zapamiętam." "- Nawiążemy kontakt z praludźmi i przeszkolimy ich do walki. - Jezu, sir - to jeszcze dzikusy, a pan chce im dać broń do ręki? - Tobie przecież dał. - Z całym szacunkiem, sir, ale jakoś nie wyobrażam sobie tych dzikusów w walce. - Tim zna ich lepiej niż ktokolwiek inny. Pamiętajcie, że żył z nimi przez jakiś czas. - Są bardziej inteligentni niż wam się wydaje. Mają swój prymitywny język i używają prostych narzędzi. - To coś jak nasi oficerowie! - Tak czy inaczej, to nasza jedyna szansa. Koniec gadania, bierzmy się do roboty." |
Zróżnicowane linie czasowe
Przybywając odbiliśmy piętno na przyszłości, przez co już na miejscu dowiadujemy się, że nasze wspomnienia mogą znacznie się różnić. W przypadku "Ostatniego Dnia Stworzenia" pierwsza ekspedycja amerykańska ma miejsce już w roku 1985, czyli czasie zbliżonym do roku wydania samej książki - 1981. Dla Original War natomiast jest to rok 2004, czyli podobny czasookres od wydania gry, której zapowiedzi mogliśmy czytać w roku 2000, natomiast gotowy produkt wyszedł w 2001. Autorzy gry oraz książki umieścili akcję w czasach niewiele wykraczających poza te znane sobie i swoim odbiorcom. Co jest jednak niezmienne, już na samym początku widzimy, że nasza wyprawa zaczęła tworzyć nową linię czasową.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"- Cóż, tu właśnie tkwi sedno sprawy. Dokładnie to miałem na myśli, mówiąc o przegranej rzeczywistości. Rozmaite akcje i kontrakcje zmieniają stale historię, ale ludzie żyjący w czasach współczesnych owym wydarzeniom nawet o tym nie wiedzą. Tylko my, świadkowie przeszłości, stwierdzamy z zaskoczeniem, że przybywamy ze skrajnie różniących się od siebie przyszłości. - Układ zawarty w Miami - powiedział Steve na chybił trafił. - To jest przyszłość Murchinsona - przytaknął komendant. - Stany Zjednoczone nigdy nie kupiły Florydy od Hiszpanii, lecz Fidel Castro sprzedał ją w lipcu 1969 roku cesarzowi Meksyku na mocy układu zawartego w Miami, a raczej nie cesarzowi, ale Pemexowi - największemu pomiędzy Missisipi a Rio de la Plata imperium naftowemu. Maksymilian V to tylko manekin. Rozmawiając na ten temat z Murchinsonem można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy. W każdym razie istnieje przyszłość Jerome Bannistera, identyczna z przyszłością Steve Stanley’a, różni się ona jednak zdecydowanie od przyszłości Howarda Harnessa. (…) - Kiedy ja przybyłem tu z roku 1989, usłyszałem po raz pierwszy o państwie Izrael. Opowiadali mi o nim ludzie wyczepieni bardzo wcześnie, jak pan. Mnie natomiast uczono w szkole o głośnych i zagadkowych zamachach dokonanych na syjonistach, jak np. na Leo Pinskerze w 1882 roku w Odessie, Teodorze Herzlu w 1896 roku w Paryżu, na baronie von Hirsch-Gereuth w 1897 roku, o podpaleniu w tym samym roku budynku w Bazylei, gdzie odbywał się zjazd syjonistów, o okrutnej masakrze dokonanej podczas II wojny światowej w Palestynie przez partyzantów arabskich, popierających Hitlera i działających w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Od momentu zawarcia w Medynie Świętego Układu rozciąga się od Oceanu Atlantyckiego po Indyjski i od Zatoki Aleppo po Adeńską najpotężniejszy na kuli ziemskiej twór państwowy: Zjednoczone Nacjonalistyczne Republiki Arabskie." | "Kiedy podczas odprawy uprzedzano nas o czyhających tu niebezpieczeństwach. Nikt nie przewidział możliwości spotkania z Rosjanami. Zresztą ci Rosjanie nie pochodzą z naszej wersji przyszłości. W ich świecie nie było Hitlera, a Putin nie został prezydentem. Cokolwiek to oznacza, faktem jest, że nasi żołnierze giną od ich kul. Trzeba z tym coś zrobić." "- Zamknij się! Kto to jest Soljanow? - Aleksjei Soljanow, prezydent Rosji… - Pierwsze słyszę, kolego. - Został wybrany w 2002, na pewno słyszeliście… - Byłem tam w 2002. Prezydentem był Prokorow. - Soljanow jest prezydentem od czternastu lat! Ale jak chcecie Prokorow, to będzie Prokorow! - Co pan porucznik o tym sądzi? - Albo facet pieprzy, albo jest z innej przyszłości. - Czy to możliwe?! Przyszłość już się zmieniła?" "- Jeszcze nie. Chwilowo nie wiem nawet z jakiej przyszłości pochodzą. - Co masz na myśli? - Spytaj go o jakieś wydarzenie z naszej historii… o Hitlera! Powie ci, że nigdy o nim nie słyszał." |
Nowa Era
By nie tracić poczucia mijających dni, bohaterowie obu tytułów zaczynają organizować swój własny czas, licząc lata od pierwszego zarejestrowanego lądowania.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"Znajdujecie się panowie w roku 47 po pierwszym zarejestrowanym lądowaniu. Nasi przeciwnicy przybyli tu o kilkadziesiąt lat wcześniej, byli też lepiej wyposażeni. To jest nasz pech, w przeciwnym razie osiągnęlibyśmy nieco więcej. Jest to fakt, który można było przewidzieć i któremu można było zapobiec, gdyby nasi organizatorzy nie byli tak bardzo zadufani w sobie." | "Pierwszym Amerykaninem, który tu wylądował, nie był żołnierz i chyba to go właśnie uratowało. Zamiast próbować się przebić do któregoś z naszych oddziałów, Tim Gladstone – bo tak się nazywa – ukrywał się przez pewien czas w towarzystwie naszych praprzodków, Homo Pekinsis, zwanych pospolicie małpoludami. Dzień, w którym Tim wylądował na tym pustkowiu, oznacza początek nowej ery. Teram mamy rok drugi – data, którą zapamiętam." "Pierwyj przybył generał Morozow - 7 października zeszłego roku. Dziś mamy 13 marca, drugiego roku nowej rachuby, 2NR jak wolicie. Morozow założył bazę imienia Lenina a potem…" |
Siła arabskiej broni
Każdy, kto grał w grę oraz czytał książkę, w głowie na pewno ma jedną niespodziewaną bitwę, będącą istnym pokazem siły arabskiego ognia. Dla Original War będzie to arabski atak na bazę im. Kirowa - z wykorzystaniem niewyobrażalnej w tamtym momencie ilości broni, natomiast dla "Ostatniego Dnia Stworzenia" będą to zmasowane ataki granatów atomowych - o ilościach, jakich inne armie nie mogły sobie wyobrazić na tym etapie.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"- Wygląda na to, że oni poradzili sobie lepiej z uzupełnianiem zaopatrzenia niż my, skoro mogą sobie pozwolić na takie marnowanie granatów atomowych - odezwał się po pewnym czasie Steve. - Nic dziwnego, że nasi dostali od nich nauczkę. Czuję, że nie przyjdzie nam łatwo odebrać szejkom naftę. - Jeżeli nam się to nie uda, to najśmielsze i chyba najdroższe przedsięwzięcie w dziejach ludzkości okaże się uderzeniem w próżnię, a raczej w wodę - odparł Jerome. - Myślisz, że oni naprawdę wysadzili w powietrze Cieśninę Gibraltarską? - Biorąc pod uwagę ilość materiałów wybuchowych, jakimi dysponują, to nie można tego wykluczyć - wzruszył ramionami Jerome. - Ale tego koryta nie napełni się tak szybko, chyba że zrobią tam porządną dziurę…" | "- Tu kapral Griszko. Wzywam Kirowa. Jesteśmy nieco na wschód od was. Niezidentyfikowany oddział zbliża się do naszych pozycji. Powtarzam, widzimy niezidentyfikowany oddział. - Możecie rozpoznać mundury? - Nie znaju… Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Boże! Jest ich więcej! I tam! Atakują nas! Matko Święta… - Opanuj się, chłopcze! Co się tam dzieje?! - Użyli… Aaargh! (…) - Co się tam dzieje? Widzicie coś? - Nie ma czasu na gadanie. Wracajcie do bazy! - Co się stało? - Było wielu żołnierzy. Mieli broń, jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Ogromne, plujące ogniem czołgi. - Co zostało? - Nic. Największa baza w tym sektorze została zrównana z ziemią w ciągu trzydziestu sekund. Kurin nie żyje…" |
Arabskie oszustwo
W obu przypadkach jednak najemnicy zostali oszukani przez swoich mocodawców, co odbiło się na ich zachowaniu - czy w postaci chęci skażenia Głównego Złoża, czy zmasowanych ataków granatami atomowymi na pozycje USA.
"Wtedy jeszcze nie obrzucali nas granatami atomowymi, woleli mieć nas żywych, chcąc w przyszłości zorganizować pokazowe procesy. Aż w końcu i oni zorientowali się, że i ich oszukano. Zaczęli wylewać na nas swą złość i wtedy nastały złe czasy. Dopiero później Salomon wytresował te pędraki, a my poczuliśmy się trochę pewniej."
Fauna
Poza głównym filarem opowieści, w obu scenariuszach nakreślona została także otaczająca nas fauna, gdzie spotkać możemy nie tylko człowiekowate osobniki królestwa zwierząt, ale także inne przykłady prehistorycznych lub nieprehistorycznych stworzeń. Radim "Finder" Pech - artysta 3D odpowiedzialny za modele 3D i intra w grze - w wywiadzie z 2023 roku uchylił nam nieco rąbka tajemnicy, z jakiego powodu Arabowie byli ostatnią nacją zdolną do podróży w jedną stronę. Według pierwotnego projektu Amerykanie po odkryciu EONa na mroźnej Syberii, przetransportowali go na tereny USA, wykorzystując go następnie do podróży w czasie. Odkrywając ten spisek, Rosjanie kilka lat później podążają za nimi. Cykl ten kończą arabscy najemnicy, którzy po przejęciu EONa doprowadzają do jego destrukcji. Dowodzący siłami arabskimi szejk, będąc tak przywiązanym do swojego zwierzęcia nalegał, by razem z nimi, do przeszłości przeniesiony został także jego koń. Niestety projekt maszyny pozwalał, by wszedł do niej jedynie jeden człowiek. Naukowcy przeprowadzili więc szereg eksperymentów prowadzących do przeniesienia pola EONa na zewnątrz, by móc przetransportować wszystko co znajdowało się wokół niego. Niestety, gdy udało im się to osiągnąć, wraz w obiektami, w przeszłość przeniesiony został także sam EON. Wydarzenie to zamknęło ścieżkę podróży w czasie.
W książce natknąć możemy się na nieco mniej spektakularny, lecz zbliżony scenariusz przenoszenia swoich zwierząt przez nację arabską. Bowiem już od pierwszych chwil w przeszłości natrafić możemy na ślady arabskich wielbłądów.
"- (…) Zwracajcie uwagę na świeże ślady wielbłądów. (…)
- Wiesz, jak wyglądają ślady wielbłądów? - zapytał Jerome.
- Nie mam zielonego pojęcia. Nie przypuszczałem nawet, że w tej epoce występowały te zwierzęta."
Poza wielbłądami w powieści spotkać możemy także konie (w grze występuje Eohippus - jeden z najstarszych gatunków koniowatych), ptaki, czy uzasadnione fabularnie tygrysy szablozębne lub mastodonty. W grze są one pupilkami szejków, w książce natomiast towarem handlowym. Dla obu przypadków są jednak po prostu groźną zwierzyną, na którą można polować.
"Z północnego zachodu, gdzie wybuchł pocisk, dobiegło ich teraz pełne protestu trąbienie. Czyżby mastodonty? Spłoszone ptaki poderwały się skrzecząc donośnie. Potem znowu zapanował spokój."
"- Niedobrze. Ostatniego lata zmierzył się z tygrysem szablastozębnym. Nie wyszło mu to na dobre. Wygrzebał się jakoś z tego, ale tylko dzięki pomocy boiseiów. (…)"
Ponadczasowa miłość
Jak w każdej patetycznej historii o amerykańskich żołnierzach, tak samo tutaj główny bohater, kierując się wyższym dobrem narodu, wyruszając na misję musi zostawić wybrankę swojego serca. Fani Original War na pewno pamiętają rolę Joan Fergusson, natomiast miłośnicy książek zapamiętali postać Lucy. Zapytacie jakiej Lucy? Po prostu Lucy, lecz na pewno nie jest to Lucy Donaldson, sir!
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"Nazajutrz po południu zadzwonił do Lucy, z którą od pół roku utrzymywał bliższe kontakty. Była to bystra kobieta dobiegająca czterdziestki, o rudawych włosach i wyzywających zielonych oczach rozstawionych może nieco za szeroko. Pracowała jako sekretarka u pewnego adwokata. (…) Kiedy nad ranem leżeli obok siebie wyczerpani, Steve Benedykt zaczął zastanawiać się, czy nie przypadłoby mu bardziej do gustu miejsce obok Lucy w jednym zaprzęgu niż wszystko, co oferuje mu NASA. Zanim jeszcze nastał dzień, oboje zapadli w krótki, mocny sen." | "Ale wczoraj wieczorem poznałem ją, sierżant Joan Fergusson. Mam wrażenie, jakbym znał ją od zawsze. Jest technikiem i zostaje tu na miejscu. Okrutny losie. Wreszcie poznałem kobietę mojego życia tylko po to, by oddalić się od niej o 2 mln lat". |
Przyjaciel na wsze czasy
Czym właściwie byłby żołnierz bez swojego najlepszego przyjaciela na śmierć i życie, z którym będziemy gotowi zażegnać każde niebezpieczeństwo. W Original War był to charyzmatyczny Andy, Andy Cornell! Natomiast na łamach powieści Jerome Bannister.
Ostatni Dzień Stworzenia | Original War |
---|---|
"Steve rozejrzał się, szukając jakiejś znajomej twarzy, gdy nagle usłyszał okrzyk: - Powinienem był się od razu domyślić, że zwerbują też starego Steve’a. Trudno było nie poznać tego głosu! To Jerome Bannister, z którym razem kształcili się kiedyś w NASA; wysoki, barczysty mężczyzna po czterdziestce o wystających kościach policzkowych, błyszczących czarnych oczach i cerze, jaką mają tylko pięknisie z reklamówek Marlboro. Serdecznie poklepał Steve’a po ramieniu. Od ich ostatniego spotkania upłynęły już co najmniej dwa lata. Bannister zrezygnował z pracy w NASA w tym samym czasie, co Steve, po czym zaangażował się w prywatnej szkole w Tucson jako nauczyciel lotów. Zamierzał uskładać sobie taką sumkę, aby móc założyć własną szkołę lotniczą." | "- Cornell! - John! Nie wiedziałem, że tu będziesz! - Gdybym wiedział, że cię tu spotkam, pewnie bym został w domu! - (szczerze) Dobrze cię widzieć, Andy. - Ciebie też, stary!" |
Historia przed prehistorią
Na koniec zostawiłem pewną ciekawostkę, po której inspiracja – oraz zaznajomienie się z książką przez autorów – stanie się oczywista. Ci, którzy mieszkają w Niemczech, Wielkiej Brytanii lub po prostu śledzą moje publikacje, pewnie pamiętają jeden tajemniczy zrzut ekranu opublikowany jedynie na budżetowych wydaniach w Wielkiej Brytanii (SoldOut) i Niemczech (RedFly). Przedstawiał on dosyć okazały "latający spodek" - polakierowany pięknym błękitem kobaltowym, na którego dachu sterczała groźnie armata (laserowa), wyglądająca raczej na antenę krótkofalową. Właściwie rzecz ujmując, w kolorze przechodzącym z błękitnego kobaltu, w purpurę – dla katolików kolor krwi.
Właśnie tak Wolfgang Jeschke opisał pojazd, którym poruszali się "torujący drogę Boga". W przypadku Altar Interactive natomiast jest to jeden z pierwszych obrazów z gry "The Dreamland Chronicles: Freedom Ridge" – odrębny projekt poza Original War, który z czasem został porzucony, część pomysłów jednak została przeniesiona do innych gier. Zrzut ten oczywiście omyłkowo trafił na pudełka budżetowych wersji, jednak niewątpliwie pokazuje nam, że twórczość Wolfganga Jeschke nie była obca twórcom gry, a tyle podobieństw raczej trudno nazwać przypadkowymi.
"- Tu, tu! - upierał się Harald. - Pojechałem kiedyś jeepem dosyć daleko na południowy wschód, w stronę Sycylii, i zatrzymałem się na niedużym wzniesieniu, aby rzucić okiem na Kotlinę Tyrreńską. Wtem usłyszałem na wschodzie trzask materializacyjny, a w kilka minut później nadleciało coś, co w latach naszej młodości nazwalibyśmy:
"latający spodek". Obiekt był polakierowany pięknym błękitem kobaltowym, a na dachu sterczała groźnie armata, wyglądająca raczej na antenę krótkofalową. Na dziobie natomiast widniał ten znak, przepiękny, złoty na kobaltowo - błękitnym tle; owieczka z flagą. Wyprowadzam jeepa z ukrycia, jadę wprost w stronę owego "spodka" i nie wierzę własnym oczom. Ze środka wydostaje się drab wysoki jak drzewo, taki ponad dwumetrowy, odziany w skafander o barwie kobaltu i hełm, jaki noszą astronauci, a na rękawie skafandra widzę znowu ów znak. A więc do tego zwariowanego pokera zasiadła jeszcze jedna paczka, myślę. Wysiadłem i podchodzę do niego. Pistolet maszynowy zostawiłem przezornie na siedzeniu.
"Hej", zaczynam, ale ten typ nie rozumie w ogóle po angielsku, nie mówiąc już o duńskim. Zaczyna gadać w języku, który przypomina mi trochę łacinę, ale nie jest to ani łacina, ani włoski, raczej coś pośredniego. Nie mogę rozgryźć faceta. Nagle widzę, że ta armata na dachu pojazdu podąża za każdym ruchem jego ręki. Robię więc wszystko, żeby nie dać mu okazji do wyciagnięcia dłoni w moją stronę.
"Laser?", pytam jakby nigdy nic. On wyciąga rękę w stronę zagajnika, odległego od nas o jakieś sześćset do siedmiuset metrów, lufa armatki przesuwa się, wytryska z niej ogień, a drzewa dosłownie wylatują w powietrze, po czym giną w płomieniach."
Wnioski
Podsumowując, na powyższych przykładach zaobserwować możemy, iż twórczość Wolfganga Jeschke raczej nie była obca twórcom Original War - co sami także przyznawali w wywiadach, napominając jego nazwisko. Oczywiście nawiązania do innych dzieł kultury także są tutaj oczywiste – m.in. do innych gier RTS – jednak to za co (poza dialogami oczywiście) pokochaliśmy OW, pochodzi właśnie z "Ostatniego Dnia Stworzenia". Jest to główny zarys geopolityczny świata, prowadzący do podróży w czasie o kilka milionów lat, w pogoni za surowcami czy motyw walki ramię w ramię z naszymi praprzodkami. Nie bez powodu mówi się, że pierwotnie główną osią konfliktu miała być wojna ekonomiczna między USA oraz arabskimi najemnikami (bo ci w książce właśnie stanowią główne strony konfliktu). Na szczęście część z wizji sił arabskich udało się przenieść do finalnej wersji gry. Punkty te pojawiają się także w innych produkcjach, jednak data wydania tej książki była wcześniejsza. Tych, którzy nie czytali jeszcze "Ostatniego Dnia Stworzenia" lub nie ogrywali Original War, zachęcam do nadrobienia braków!
Cytaty przytoczone w artykule za książką "Ostatni dzień stworzenia" Wolfganga Jeschke – tłumaczenia Mieczysława Dutkiewicza oraz grą Original War.